Witam Was po solidnej przerwie od blogowania! Pewnie domyślacie się że wynika to z ilości pracy którą mam w tym sezonie! Sesja narzeczeńska za sesją, ślub za ślubem, rodzinki, miłość, emocje, odrobina stresu i zmęczenia… ale za to z jakimi rezultatami! Dziś pierwszym przykładem na to że nie próżnuję w tym roku są zdjęcia Martyny i Artura, którym „wywróżyłam” sesję narzeczeńską.
Sesja narzeczeńska nad wodą – ale w tym szczególnym miejscu
Martyna napisała do mnie już w lutym ponieważ chciała zrobić niespodziankę swojemu – jeszcze wtedy – chłopakowi. I na walentynki sprezentowała mu bon na wspólną sesję! Jakiś czas później wygrała u mnie w konkursie zniżkę na kooolejne zdjęcia! Wtedy powiedziałam jej, że będzie na zapas, jak już staną się narzeczeństwem i tak… chwilę później już miała pierścionek na palcu!
Miejsce sesji NIE jest przypadkowe, ale na pewno jest TAJNE. Znają je tylko wtajemniczeni i niech tak już lepiej zostanie! Zawsze staram się żeby otoczenie z Wami współgrało. Nie narzucam Wam konkretnej wizji, a raczej staram się wypytać w czym czujecie się lepiej, klimat natury czy może miasta? A może macie jakieś „swoje” miejsce? Tam gdzie byliście na pierwszej randce lub gdzie on zapytał czy zostaniesz jego żoną? Takie z pozoru proste do wymyślenia lokalizacje sprawiają że czujecie się jak u siebie!
A ponieważ Martyna i Artur akurat TO miejsce znają na wylot, decyzja była łatwa! Stąd sesja narzeczeńska nad wodą! Natomiast efekt… no cóż to już zostawiam do oceny Wam! Ale nieskromnie przyznam że całość wyszła baaaardzo fajnie… ale to ogromna zasługa tej cudownej pary! Nie mogłam wyjść z podziwu że tak młodzi ludzie mogą tak swobodnie okazywać sobie miłość i czułość, patrząc na nich od razu czuć iskry i życzę im żeby tak było już ZAWSZE!
A jeżeli jesteście ciekawi jak wyszła druga nasza wspólna sesja to zajrzyjcie TUTAJ po więcej magii!
